Nastawienie ma znaczenie, kiedy mówimy o samokontroli, część 1
English version: https://old.tromplo.com/material/taking-a-closer-look-mindset-matters-when-it-comes-to-impulse-control/
Jedne z najbardziej wnikliwych słów jakie usłyszałam od Kay Laurence, to że jako trenerzy bazujący w swojej pracy na wzmocnieniu pozytywnym musimy uważać, żeby ta praca nie polegała po prostu na “przykrywaniu tradycyjnego sposobu myślenia szkoleniem klikerowym”. Tradycyjne szkolenie skupia się na eliminacji lub ograniczeniu niepożądanych zachowań poprzez karę pozytywną. Nawet podczas nauki czegoś nowego, taki tradycyjny trener zaczyna od ukarania wszystkich innych, niechcianych zachowań, dzięki czemu docelowe zachowanie będzie wzmocnione negatywnie. Na przykład, chodzenie przy nodze często jest uczone poprzez szarpanie za smycz tak długo, aż pies nie nauczy się, że jedyne bezpieczne miejsce znajduje się u boku przewodnika. Podczas takiego szkolenia, komendy stają się możliwością uniku, która oznacza: “zrób coś, bo inaczej zdarzy ci się coś okropnego”.
Całe szczęście, że w dzisiejszych czasach ludzie coraz częściej skłaniają się ku wzmocnieniu pozytywnemu zamiast karze pozytywnej. Jednak samo to, że używasz smaczków i zabawek zamiast łańcuszka zaciskowego, nie zawsze znaczy, że jedzenie i zabawki nie będą użyte do ograniczenia lub stłumienia zachowania. Zadajcie sobie pytanie: czy podstawowym celem Waszego treningu jest sprawienie, że pies przestanie coś robić – ciągnąć, szczekać, skakać, wyjadać jedzenie z dłoni? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to przemyślcie to jeszcze raz. Czy używacie jedzenia i zabawek, żeby naprawdę wzmocnić dane zachowanie? Czy może tak naprawdę opieracie się na tradycyjnym nastawieniu – czyli polegacie na wstrzymaniu lub usunięciu tych wzmocnień, aby wyeliminować zachowanie?
Samokontrola to gorący temat w szkoleniu zwierząt. Dla niektórych jest przestarzałym i bezużytecznym konstruktem. Ale dla wielu innych nauczenie psa, jak się “samoregulować” jest podstawą całego planu treningowego. Przyznaję, że widziałam ludzi uczących tak zwanej kontroli impulsów z bardzo niewielką frustracją ze strony zwierzęcia i świetnymi efektami – mam tu na myśli, że pies jest w stanie ignorować bodźce takie, jak inne zwierzęta, jedzenie na ziemi, rozpraszające zapachy, itp. Jeśli jest to zrobione poprawnie, po bardzo krótkim zastosowaniu wygaszania i kary negatywnej, natychmiast następuje wzmocnienie pozytywne. W ten sposób uczeń ma szansę szybko załapać, że rezygnacja z kuszącego bodźca to prosta droga do uzyskania wzmocnienia. Widziałam jednak tak dużo słabego szkolenia pod szyldem samokontroli, że zaczynam postrzegać to pojęcie jako coś, co stoi na drodze naszej zdolności obiektywnego patrzenia na wybory, jakich dokonujemy odnośnie treningu.
Wejdźcie na YouTube i wpiszcie w wyszukiwarkę słowa “samokontrola + szkolenie psa” (ang. impulse control + dog training). Zobaczycie więcej niż jeden przykład psa, któremu prezentuje się coś, co wyraźnie chciałby dostać – smaczek w dłoni, miska z wodą, zabawkę lub nawet cały posiłek – tylko po to, żeby zostało zabrane, jak tylko pies się poruszy. Wyłączcie dźwięk i przyjrzyjcie się mowie ciała. Z punktu widzenia ucznia, taka sesja treningowa jest zupełnie dezorientująca. Większość psów albo eskaluje w zachowaniach, które kiedyś działały – gryzienie dłoni, skakanie, szczekanie, dotykanie łapą itd., albo stają się zrezygnowane i odłączone – oblizują się, ziewają, otrzepują i odchodzą. Oglądnijcie film jeszcze raz z włączonym głosem i bardzo możliwe, że usłyszycie coś o “nauczeniu psa, żeby kontrolował swoje impulsy”. Bardzo rzadko usłyszycie, że ktoś opisuje to, co faktycznie się dzieje – czyli wykorzystanie kary negatywnej w celu zatrzymania jakiegoś zachowania.
Kiedy oglądam takie filmy, mój mózg wrze od pytań. Zastanawiam się, czy w interesie trenerów posługujących się głównie wzmocnieniem pozytywnym naprawdę jest wymuszanie zasad, które mają za zadanie stłumienie prób utrzymania przez zwierzę wzmocnienia? Aby wzmocnienie pozytywne dawało efekty, czyż nie chcemy, żeby nasze psy chciały tego, co możemy im dać i próbowały różnych zachowań, aby to zdobyć? Jeśli karzemy jakąś reakcję, taką jak podgryzanie czy dotykanie łapą zamkniętej dłoni, ryzykujemy przypadkowe ukaranie innych zachowań, które chcielibyśmy uzyskać kiedy indziej w kontekście trzymania przez nas jedzenia w dłoni, np. oferowania zachowań lub rozwiązywania problemów.
Kara negatywna nie jest wyjątkowo nieprzyjemną procedurą uczenia, dlatego też większość z nas woli jej używać zamiast kary pozytywnej. Z drugiej strony, od lat spotykam psy, które mają w zwyczaju okazywać frustrację i nadpobudliwość, występujące, jak się zdaje, w kontekście samej sesji treningowej. Określona postawa trenera, dźwięk klikera, obecność danego wzmocnienia, sprzęt treningowy – to wszystko może stać się hasłami do prezentowania domyślnych zachowań, które niekoniecznie będą dla nas pomocne. Może to być szczekanie, wyrywanie zabawek lub jedzenia albo gorączkowe oferowanie szeregu różnych zachowań. Aby uniknąć tych problemów, staram się jasno określić, których elementów “kwadratu wzmocnień” zamierzam używać w procesie nauki i dlaczego. Dzięki temu mogę obiektywnie ocenić potencjalne wady i zalety mojego wyboru i tego, jak wpłynie on na mojego ucznia w dalszej perspektywie.
Definiujemy “impuls” jako niekontrolowaną wewnętrzną potrzebę. Często wyobrażam to sobie jako neuron, który odpala się w mózgu i sprawia, że robię coś bez przemyślenia. Prawdziwe zaburzenia związane z impulsywnością są bardzo rzadkie, ale mogą być zdiagnozowane klinicznie przez wykwalifikowanego weterynarza behawiorystę. Oczywiście w neuronauce cały czas impulsy są badane przez znające się na rzeczy osoby. Nie chodzi mi o to, że one nie istnieją. Ale kiedy mówimy o “kontroli impulsów” zazwyczaj nie mówimy o niej z perspektywy weterynaryjnej czy neuronaukowej. Bądźmy ze sobą szczerzy – w dziewięciu przypadkach na dziesięć po prostu chcielibyśmy, żeby nasze psy przestały robić obrzydliwe, głośne, zawstydzające, psie rzeczy.
Od pewnego czasu podejrzewam, że samokontrola w treningu zwierząt otoczona jest czymś, co Dr. Susan Friedman nazywa “mgłą kulturową”. Mgła kulturowa to pewnego rodzaju zbiór mitów i mylnych informacji na temat zachowań zwierząt i przekazywanie sobie wiedzy na temat treningu zwierząt w formie tradycji, zamiast nauki. Biorąc to pod uwagę, słowo “samokontrola” najczęściej usłyszycie w psim i końskim światku treningowym. To pojęcie nie występuje tak często, jeśli w ogóle, w świecie treningu zwierząt w ogrodach zoologicznych lub ssaków morskich. Z historycznego punktu widzenia, trening psów i koni jest w dużej mierze związany z tradycyjnymi sposobami szkolenia, natomiast ssaki morskie i zwierzęta w ogrodach zoologicznych od dłuższego czasu są szkolone z zastosowaniem zasad analizy behawioralnej.
Tylko podczas mojego życia, trening zwierząt wyewoluował, i nadal ewoluuje, w rozmaitych i pokrzepiających kierunkach. Jednak mimo tego, jak bardzo odwróciliśmy się od tradycyjnych metod szkolenia, do dziś to zwierzę płaci cenę za to, że trening nie poszedł dokładnie tak, jak sobie to zaplanowaliśmy. Cytując Boba Baileya, “porażki w treningu wynikają z tego, że ludzie wymagają o wiele za dużo od swoich zwierząt i o wiele za mało od siebie”. Dobrym przykładem tego zjawiska jest konsultacja, jaką ostatnio odbyłam z młodą suczką, dobrze rokującą na psa ratowniczego. Dziewczyna wykonywała swoją pracę sumiennie, potrafiła robić przeszukania przez długie godziny w trudnym terenie i zawsze docierała do celu, ale przez jakiś niewielki błąd w płynności, nie zawsze poprawnie meldowała się z powrotem u przewodnika. Rada, jaką opiekun tej suczki dostał od innych specjalistów, była dla mnie zaskakująca. Właściciela nie poinformowano, że w pierwszej kolejności powinien poszukać luk w tym, jak suczka została nauczona wskazywania celu. Natomiast poinformowano go, że suka się “wygłupia” podczas swoich przeszukiwań, ponieważ jest “młoda i impulsywna” oraz ponieważ opiekun ją rozpieszcza i pobłaża jej w innych obszarach życia. Żeby nauczyła się brać swoją pracę bardziej na poważnie, poradzono mu, aby ograniczył jej czas na zabawy z innymi psami, pozbawił ją zabawek i założył jej obrożę elektryczną, aby ukarać jej tendencję do szczekania przy wskazywaniu celu.
Mgła kulturowa nie dotyczy tylko konkretnych metod treningowych, ale też naszego systemu wartości. W kontekście ludzkiego samorozwoju kontrola impulsów oznacza powstrzymywanie się od jedzenia zbyt dużo, nadmiernego picia alkoholu, uprawiania hazardu, nałogowego robienia zakupów czy palenia papierosów. Ktoś, kto potrafi kontrolować swoje zachcianki, nie zjadając całego czekoladowego ciasta za jednym zamachem, jest często postrzegany jako osoba dobra, porządna i odnosząca sukcesy. Dlatego przeciętny właściciel jak zaczarowany słucha trenera mówiącego o konieczności nauczenia psa “samokontroli” w kontekście takich zachowań, jak zjadanie zakazanego jedzenia, ekscytowanie się innymi psami czy tarzanie się w gęsiej kupie. Mgła kulturowa utrudnia zrozumienie, że zwierzę nie ma wewnątrz siebie poczucia obowiązku, żeby zachowywać się “dobrze”. A od obwiniania do karania za zachowania, które po prostu odnosiły skutek dla tego zwierzęcia, jest bardzo krótka droga.
Co to oznacza, że coś jest “wewnątrz zwierzęcia”? Samokontrola często jest opisywana jako dokonywania dobrego “wyboru” przez psa albo bycie zdolnym do odłożenia nagrody w czasie poprzez stłumienie jakieś wewnętrznej zachcianki. Wszechobecne ćwiczenie polecenia “zostaw” przeprowadzane w pewnym momencie na każdych zajęciach dla psów, które miałam okazję oglądać, często jest opisywane jako technika, która “zmienia sposób myślenia psa”. Ale jeśli podstawą treningu jest zmiana w zwierzęciu czegoś, czego nie możecie zobaczyć ani zdefiniować, czy nie warto tego zakwestionować? Jeśli chodzi o zachowanie, jedynymi rzeczami, które możemy kontrolować jest jego kontekst i konsekwencje, A i C w zależności ABC. Tylko tyle. To, co dzieje się w umyśle zwierzęcia, wciąż pozostaje dla nas tajemnicą.
Oczywiście, nie musimy wylewać dziecka z kąpielą. Nie mówię, że powinniśmy pozwalać psom biegać w amoku albo ryzykować potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Jako ktoś, kto każdego dnia pracuje z Bardzo Ekscytującymi Wzmocnieniami w kieszeni, ktoś kto zapłacił krwią na pokaleczonych palcach i pękającymi bębenkami za niewłaściwe reakcje na te wzmocnienia, zgadzam się całkowicie ze stwierdzeniem, że kluczową rzeczą jest nauczenie naszych psów – w szczególności intensywnych ras sportowych o wysokiej motywacji – jasno zdefiniowanych, uważnych reakcji na ekscytujące bodźce. Jednocześnie, jak mówiła Kay, nasze nastawienie jest istotne. To, co myślimy o naszych poczynaniach w treningu liczy się tak bardzo, a może nawet bardziej, niż to co faktycznie robimy.
Tłumaczenie dostępne dzięki Agnieszce Rybickiej
https://www.facebook.com/ciripiriblog/
https://ciripiri.pl
In categories: Bez kategorii